Krakowski Ośrodek Doradztwa dla Artystów

Podążajmy za dzieckiem... Wywiad dla blogu

http://agaidzieciaki.blog.pl/files/2016/03/IMG_0002111.jpgWielu rodziców marzy o tym, by ich dziecko było wszechstronnie wykształcone, posiadało zdolności muzyczne, zachwycało występami na scenie. Czy jednak każdy może być muzykiem? Czy tremę można pokonać i w jaki sposób motywować dzieci do występów? Na te i inne pytania odpowiada dr Julia Kaleńska- Rodzaj, muzyk, psycholog, założycielka Krakowskiego Ośrodka Doradztwa dla Artystów „KODA”.

Czy każdy z nas może zostać muzykiem? To kwestia wrodzonych predyspozycji czy nabytych umiejętności?

Myślę, że odpowiedzi będą różne w zależności od naszych oczekiwań związanych z „byciem muzykiem”. Jeśli marzy nam się nasze dziecko jako człowiek wszechstronnie wykształcony, ktoś, kto potrafi zagrać jakiś utwór na instrumencie, muzykować, będzie wrażliwym słuchaczem, to właściwie każdy z nas ma pewne zalążki zdolności muzycznych, które można rozwijać i kształcić.  Jeśli jednak widzisz swoje dziecko na scenie jako artystę, to musisz mieć na uwadze, że jednak nie każdy obdarzony jest zdolnościami muzycznymi w równej mierze, potwierdzają to wyniki wielu badań nad osiągnięciami muzycznymi. A na talent, oprócz wysokiego poziomu zdolności muzycznych, składa się także motywacja (zainteresowanie muzykowaniem bardziej niż innymi formami aktywności) i zdolności twórcze. Pomyśl zatem: Jakie są Twoje marzenia/oczekiwania w stosunku do dziecka jako przyszłego muzyka?

Pomyślałam, już wiem i co dalej?

Jak już określiłaś swoje oczekiwania, warto je skonfrontować z rzeczywistością. Możemy to zrobić samodzielnie i w razie wątpliwości skonsultować się ze specjalistą (np. panią od rytmiki, nauczycielem ze szkoły muzycznej, psychologiem muzyki).

Poobserwuj, czy Twoje dziecko:

- potrafi zaśpiewać piosenkę nie fałszując (słuch melodyczny i wysokościowy)?

- łatwo zapamiętuje nowe piosenki (pamięć muzyczna)?

- potrafi poprawnie wyklaskać rytm piosenki (poczucie rytmu)?

- lubi muzykę – śpiewa, tańczy lub uważnie słucha, gdy ktoś gra/śpiewa (wrażliwość na bodźce muzyczne)?

- samo muzykuje – spontanicznie korzystając z mowy muzycznej: tworzy piosenki na tematy codzienne, udaje, że występuje na scenie, testuje możliwości wydobywania dźwięku z różnych przedmiotów – i przy okazji twoją cierpliwość (motywacja i twórczość)?

Jeśli na powyższe pytania odpowiem tak, to czy to znaczy, że mam uzdolnione muzycznie dziecko?

Zdolności muzyczne w miarę ćwiczenia przekształcają się w pewne umiejętności muzyczne. Zatem poziom wyjściowy jest ważny, ale nie określa w 100% naszej przyszłości. Na szczęście, pod wpływem kształcenia, możemy nasze umiejętności rozwijać i doskonalić. Rozwijanie tych umiejętności w wieku przedszkolnym poprzez zajęcia muzyczno-ruchowe (rytmika) jest bardzo korzystne dla rozwoju mózgu dziecka, umiejętności koordynacji ruchowej, koncentracji oraz wrażliwości i smaku muzycznego. Dlatego tak ważne jest czego dzieci słuchają. Ale to też w dużej mierze pytanie o to, czego słuchają dorośli, towarzyszący przecież dziecku w życiu codziennym. Ważne jest też to, jak rodzice odnoszą się do „prób muzycznych” swojej pociechy – zarówno obojętność i lekceważenie, jak i zbytnie zaangażowanie i presja mogą obniżyć własną motywację dziecka do eksperymentowania z dźwiękami. Podążajmy więc za nim, chwaląc i życzliwie pokazując nowe możliwości.

Często jest tak, że małe dzieci chętnie występują, śpiewają piosenki przed rodziną, a potem nagle nie chcą – czy to już trema?

Małe dzieci w dość specyficzny sposób postrzegają świat i siebie. Taki 2-2,5 -latek wręcz uważa, że wszystko, co się dzieje wokół zależne jest od niego (Nie było drzemki, więc nie ma popołudnia :) ). 4-5-latkowie już wiedzą więcej o świecie, ale wciąż patrzą na świat z perspektywy „pana i władcy”.  Pierwsze występy mają miejsce właśnie teraz i przy takim spojrzeniu na sprawę (jeśli dziecko nie jest wyjątkowo nieśmiałe, zahukane) są czymś przyjemnym i pożądanym: „Teraz wyjdę i wreszcie już wszyscy się dowiedzą, jaki fajny jestem”. Na marginesie, artyści muszą zachować w sobie sporo właśnie tego rodzaju narcyzmu i ekshibicjonizmu, by czerpać przyjemność z tego, co wielu ludziom kojarzy się z istnym koszmarem.

W wieku wczesnoszkolnym (np. kiedy zdolności muzyczne już są rozpoznane i dziecko rozpoczyna formalną edukację muzyczną) stopniowo dochodzi do przełamania tej egocentrycznej perspektywy – dziecko coraz sprawniej przyjmuje perspektywę innych ludzi, wskutek czego zaczyna się porównywać z innymi. Obserwując i oceniając na tle innych wyniki własnych działań, buduje bardziej złożony obraz siebie i swoich uzdolnień. Jeśli w tym porównaniu ponosi spektakularne porażki i jeśli nie doświadcza wsparcia osób bliskich i nauczyciela muzyki, to pojawia się bardzo uzasadniony lęk przed publicznymi wystąpieniami. Kolejne nieudane występy i krytyczne opinie bliskich utrwalają sprawę. Tak powstaje trema.

Zmuszać dzieci do występu, „wypychać” je na siłę na scenę, czy odpuścić i poczekać aż będą gotowe? Czy trema może jakoś sama minąć?

Warto pamiętać o przyczynach tej niechęci: pierwszą z nich, rozwojową, już omówiliśmy wcześniej. Druga – to poczucie braku wsparcia ze strony rodziców, wychowawczyni, grupy. Jaki jest ogólny klimat bycia razem – przyjemność, rywalizacja, obojętność? Ten klimat coraz trudniej stworzyć we współczesnych warunkach, kiedy rodzice zamiast słuchać i patrzeć wspierająco na swoją pociechę, wkurzają się, że kamera nie chcę zadziałać, albo pamięć telefonu jest pełna, albo bawią się w fachowych paparazzi. Sama byłam uczestnikiem takich spotkań – dziecko czuje, że jest traktowane przedmiotowo, że w domu każdą pomyłkę utrwaloną na wideo będą oglądać i komentować babcie, sąsiedzi, znajomi rodziców… Dla człowieka dorosłego byłoby to piekło, dzieci nie odbierają tego tak tragicznie, ale taki występ nie daje jednak satysfakcji, nie uczy jak można wspólnie cieszyć się sztuką.

Trzeci czynnik wiąże się z umiejętnościami występowania. Dzieci czasem nie chcą występować z tego prostego powodu, że nie wiedzą co, jak i kiedy mają robić. Umiejętności autoprezentacyjne też trzeba kształtować. Jak wyjść, ukłonić się, gdzie stanąć są najczęściej ćwiczone. Ale np. już problematyczne rzeczy: co zrobić jeśli się zapomni tekstu, pomyli, jak spędzić czas oczekiwania na swoją kolej, a jeśli będę się bał, co wtedy, a jeśli mama nie przyjdzie? Na wielu wykładach dla rodziców i nauczycieli poświęconych tremie, zaznaczam, że nie ma sensu rzucać dziecko na głęboką wodę i obserwować z przerażeniem, czy utonie, o wiele bardziej komfortowo i profesjonalnie jest wyposażyć je w pewne umiejętności i z dumą obserwować jego (i swoje!) sukcesy. Tym zajmujemy się w ramach działalności konsultacyjnej Krakowskiego Ośrodka Doradztwa dla Artystów, pomagając odpowiednio przygotowywać się do koncertów, egzaminów, konkursów artystom w różnym wieku. Z moich obserwacji wynika, że młodzi artyści często też nie wiedzą  po co mają występować np. w jasełkach? Brakuje im takiej społecznej motywacji do występu, poczucia, że robią coś dla innych. Bez tej motywacji pozostaje tylko popis i nastawienie na ocenę, a to nie służy swobodzie na scenie.

Podsumowując, wypychanie na scenę nie ma sensu, to tylko utrwala lęk i obawy.  Warto z pewnością odpuścić na chwilę, poćwiczyć umiejętności autoprezentacyjne, występując przed domownikami. Udzielić dziecku informacji o jego możliwościach artystycznych – zaletach, a także cechach, nad którymi warto popracować… i ponowić propozycję wystąpienia przed szerszą publiczności. W ten sposób pracujemy nad tremą, stopniowo wyciszając lęki i budując pewność siebie na scenie, poczucie własnej wartości i sensu podejmowanych działań.

Często rodzice chwalą dzieci, które wystąpiły, po czym wymieniają rzeczy, które następnym razem muszą poprawić, zrobić inaczej. Pewnie mają dobre intencje, ale dla dziecka wygląda to jak krytyka i ocena. Jak więc pomóc dziecku w rozwijaniu jego zdolności bez takiego krytykowania? Czego unikać?

Wszyscy już znamy „metodę kanapki” :) To, jakie „kanapki” przyrządzamy, zależy od naszych umiejętności i wiedzy kucharskiej. Mój przepis jest taki: chwał w podobny sposób, co i krytykujesz, czyli szczegółowo i konkretnie, dobitnie (z przekonaniem), natychmiast, publicznie. Zrób przerwę – daj nacieszyć się sukcesem, potem powiedz w formie sugestii, jakie odniosłeś wrażenia z wykonania – nad czym warto popracować, przygotowując się do następnego występu. Spróbuj przećwiczyć to z dzieckiem na następny dzień – pochwal za zrobione postępy. Wtedy jesteś postrzegany jako partner i trener, ktoś kto się zna i wspiera, no i potrafi cieszyć się sukcesem!

A co mówić, gdy dziecko samo siebie krytykuje, np. po nie do końca idealnym wystąpieniu lub błędzie popełnionym na scenie?

Wygląda na to, że osiągnęliśmy sukces wychowawczy – dziecko nie „osiadło na laurach”, jest wrażliwe i krytyczne wobec siebie, bardzo samoświadome… Ale dlaczego jest smutne i niezadowolone, nie potrafi się cieszyć z muzykowania, z występu? Proponuje proste ćwiczenie rodem z psychologii pozytywnej: każde ćwiczenie występu w domu kończymy wyliczaniem przez dziecko na palcach jednej ręki tego, co było dobre, czego udało się nauczyć, co poprawić, w którym momencie czuło się zadowolone z siebie, pewne, co zrobiło szczególne wrażenie na słuchaczu (nadstaw uszu). Jest to antidotum na krytyczne „czarne okulary”, dobre ćwiczenie, sprawiające, że uczymy się dostrzegać drobne rzeczy, które cieszą!

Bardzo dziękuję za rozmowę! :)

(źródło: http://agaidzieciaki.blog.pl/2017/01/08/podazajmy-za-dzieckiem-chwalac-i-zyczliwie-pokazujac-nowe-mozliwosci-wywiad-z-psycholog-muzyki/ przedruk za zgodą "Aga i dzieciaki" - Agnieszka Dyniakowska)

Nas wspierają: